niedziela, 27 lutego 2011

Chłopiec, który dorastał. 2

Przyszłaś, jednym krokiem zdeptałaś moją dumę, jednym oddechem zgasiłaś nadzieję, myślą odebrałaś sens życiu, jednym spojrzeniem wprawiłaś w zakłopotanie, jednym balonem z gumy sprawiłaś, że poczułem się bezbronny, nic nie znaczący. A jednak nie żałuję że cię spotkałem, nie zmazałbym blizn z mojego ciała, nie oddałbym tych kilku chwil razem. Oddałbym trzy życia i trzy śmierci ze jeszcze jeden raz, jeszcze jedno spotkanie, jeden pocałunek. Było ich tak mało, znaczyły tak wiele dla mnie, dla ciebie - nic. Powtarzał ten tekst raz po raz, znając go już słowo w słowo na pamięć. Łzy spływały po jego policzkach, skapywały z nosa, wsiąkały w bluzę, gdy czytał to pierwszy, setny i dwieście pięćdziesiąty raz. Niby jego słowa, ale po takiej dawce kofeiny i dwóch dniach bez snu, nie był do końca pewien co było snem, a co nie. Zostawiła go. Zabrała sens życiu, zabrała mu wszystko, całego jego, a mimo to go zostawiła. Czemu? Nie powiedziała. Czy miał pretensje? Och, ogromne. Ale nie do niej, do siebie, że pozwolił jej odejść, wiedział że nigdy nie był dość dobry i nie rozumiał czemu z niem jest, ale walczył o każdą chwilę razem. Nie wiedział czy była z nim szczęśliwa, w sumie nigdy tego nie powiedziała. Tak naprawdę to nic nie wiedział, wszystko o czym zaczynał myśleć, o czym wcześniej był pewien na 100%, a teraz poddał w wątpliwość, okazywało się być kłamstwem. Jej ulubiony film i wykonawca nie istnieli, tak samo jak miasteczko z którego podobno pochodziła. Nie potrafił wytłumaczyć faktu, dlaczego domu w którym tak często się spotykali, nie było już na jej ulicy, dlaczego jej numer telefonu odbierała jakaś laska, mimo że złamana karta SIM leżała teraz u niego na biurku... Przecież ona nie mogła być fatamorganą, złudzeniem, marą senną... To by było niemożliwe, skąd w takim razie miałby na ciele te blizny? Sam nie byłby w stanie ich sobie zrobić w takich miejscach, a to niestety była jedyna pamiątka jaka mu po niej została. Jej już nie było i nie miała już nigdy wrócić.