niedziela, 28 listopada 2010

lilith 1

Dream Theater. Scenes From a Memory. Właśnie to słyszała. Już jej nie obchodziło że na kogoś czeka, na kogoś, kogo tak na prawdę nie chciała wcale spotkać. Teraz to się dla niej nie liczyło. Jedyne, co było ważne to odczucia, wsłuchanie się w melodię. Zrozumienie słów. Nie ważne że nie zna tego pięknego języka w jakim wokalista opowiadał historię. To że opowiadał historię mogła się tylko domyślić, słów nie musiała znać, by rozumieć. Nie było to o miłości, pięknie natury i nie miało szczęśliwego zakończenia. Ale nie było to złe. Było Dobre, powiedziałaby, że aż emanowało dobrem. I pięknem. Mimo że o nim nie opowiadało. Ale teraz doskonale rozumiała dlaczego rodzice nie uznawali tego by słuchała tego typu muzyki. Zamknęli przed nią tą drogę już dawno, dawno temu. Kazali zachwycać się pustymi w zasadzie melodiami i nic nie znaczącymi rytmami. Przyjęła pozę, za którą dostałaby pewno srogą karę, lecz nawet tego nie zauważyła. Nie zdawała sobie sprawy że płyty słucha w kółko i w kółko, ma rozwartą buzię i szeroko otwarte oczy. Że minęło już pół nocy, cały dom, jego domownicy, służące i robotnicy śpią, że jedynym światłem w jej malutkim pokoiku był księżycowy blask. Ona myślała, uświadamiała sobie rzeczy. Wiedziała już, co chce w życiu osiągnąć, jak żyć, wiedziała w końcu coś o świecie! O jego brutalności połączonej z subtelnym pięknem szczegółów i niewinności naiwnych istot, takich jak osoba, którą była jeszcze niedawno. O tym że nie wszystko co piękne jest dobre, a to co złe niekoniecznie zawsze takie jest. Tej samej nocy uświadomiwszy sobie wszystkie swoje grzechy świadome i nieświadome, oraz to, że całe życie żyła w kłamstwie, postanowiła wyruszyć na poszukiwanie prawdy. W zasadzie tak tylko to nazywała, bo wiedziała już że nie istnieje nic takiego jak prawda, nie ma nawet Prawdy, bo religia to wytwór ludzi. Na początku nie mogła pojąć, jak jej religia mogła okazać się czymś nieistotnym, nieistniejącym,ale teraz już wiedziała. Religia to wytwór systemu. System tworzą ludzie, więc zawsze będzie niszczący, więżący i niesprawiedliwy. System nie będzie idealny, będzie potrzebny. Potrzebny ciemnym masom, bo dzięki niemu można nimi kierować. Ale jednostki wybitne wytracają się z systemu. Odłączają od niego i przestają być jego częścią. I tak nie są w pełni wolne, żeby osiągnąć taką wolność... Oh, tego nie potrafiła na razie pojąć. Ale wydawało jej się że śmierć nie jest dobra do tego drogą. Tyle wiedziała. Wstała, jak w transie spakowała najpotrzebniejsze rzeczy, wzięła również trochę pieniędzy z rodzinnego sejfu i wyszła z domu. Nie powiadamiając nikogo, nie mówiąc nic.

Brak komentarzy: