piątek, 4 lutego 2011
w metaforach - omega 8
W pustym pokoju stał stół. Nie było ścian, podłogi, sufitu, ograniczeń. Wyciągnęłam z piekarnika czarny kubek. Zastanawiałam się długo zanim wybrałam przyprawę na dziś i zamknęłam klapę w suficie. Wlałam ją do białego, jedynego stojącego tam naczynia. Nie sądziłam że wyobraźnia może sprawić że nogi będę miała nafaszerowane czarnym szkłem. Otworzyłam niezamknięty talerz i dosypałam trochę wody do pomidorów. Tak maszerując dotarłam do fazy obronnej i zamknęłam ramiona na murze. Moja kuzynka nigdy nie zdołała pokochać, więc oddałam za nią życie, jedyne co z życia pozostało nienaruszone to sen, który logiczny i zmierzający zawsze do tego samego był przewidywalnie nieosiągalny. Tańczyłam zamknięta w komorze mrożącej na - 5650°C, dwa razy mniejszej niż mój organizm. Nie pozostało mi nic innego jak śmiać się do sera i płakać w kierunku maślanki. Jako nigdy nie mająca styczności z niczym innym poza kuchnią, pisałam książki o układach ergodycznych i memetyce. Skleroza dogłębna mimo że dotknęła mnie w wieku wręcz niemowlęcym - niecałe 235 lat, teraz sprawiała że mam problemy z niepamiętaniem. Czy dwunastolatka zjada makrele bez kiełbasy?!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
szlaban,jak to wszystko psuje.
ja osobiscie nigdy nie mialam szlabanu.
modern jazz <3333
ból..o tak,nie wiem jak go zdefiniowac.
Prześlij komentarz