sobota, 24 lipca 2010

Sabetha kontra rzeczywistość 1

   - Wstawaj! Już dziesiąta, a ty jeszcze w łóżku? - matka zerwała z niej koc. - Ubierz się, pomożesz mi z ciastem - no tak, po południu przychodzą jacyś znajomi rodziców. Sabetha nie lubiła takich imprez, będzie musiała siedzieć z nimi i odpowiadać na pytania różnych cioć i wujków. Czy ma chłopaka, jak jej idzie w szkole, czemu nie przejdzie na dietę... - Czekam w kuchni!
   Dziewczyna wstała i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Szczerze mówiąc, nie wyglądała tak źle - jej oczy nie były podkrążone, jak zawsze w roku szkolnym, twarz co prawda się świeciła, ale do tego się przyzwyczaiła. Dłużej przyglądała się swojej fryzurze. Trzeba było przyznać, że tego dnia można by nazwać ją artystyczną, w dodatku ten kolor! Rudy zdecydowanie jej się podobał, jest nieprzewidywalny jak ona, trochę zwariowany i nie za wiele osób go lubi. Mina jej sposępniała, jak spojrzała trochę niżej, bo jej sylwetka była daleka od ideału. Jeż mógł twierdzić, że fałdka tłuszczu zawsze starannie schowana pod kamuflującymi ciuchami jest słodka, a jej nogi wcale nie są grube, tylko 'kształtne', ale ona wiedziała swoje. Była gruba.
   Z ociąganiem wybrała z szafy pierwszy lepszy dres i T-shirt z nadrukiem. Wychodząc, tylko wzięła komórkę i poszła do łazienki. Zero nowych wiadomości. No tak, bo kto miałby do niej napisać? Jeż, jej jedyny przyjaciel był na obozie, a fałszywe dziewczyny ze szkoły... No cóż, krótko przed końcem roku się z nimi pokłóciła, więc szybko się nie pogodzą. Z resztą nie miała ochoty z nimi gadać - udawały miłe, a przy najbliższej okazji ją obgadywały. Lepiej dogadywała się tylko z Joasią, ale ta często chorowała i w dodatku większość czasu spędzała ze swoim chłopakiem. Sabetha nie miała chłopaka. Wydawało się jej to oczywiste, że nikt jej nie chce, w dodatku było zrozumiałe, że niektórzy się jej boją. Nie żeby była agresywna, ale trzymała się z Jeżem. Był o rok starszy, ale chodzili do równoległych klas. Wagarowicz, już trzy razy uciekł z domu. Przez jakiś czas miał kuratora. Nikt nie wiedział dlaczego, a on nie odpowiadał jak go o to pytano. Dziewczyna skończyła poranną toaletą myciem zębów i udała się do kuchni. Trzeba w końcu zrobić to ciasto.
   Wieczorem przyszli goście. W sumie nie było źle, bo pani Alinka i jej mąż mają małego bachora, który był głównym tematem rozmów. Do czasu.
- Saba, kochanie, ty masz teraz wakacje, prawda? - ciotka nie czekając na odpowiedź drążyła dalej. - To jaką miałaś średnią? Bo wiesz, synek Kazi jest w twoim wieku i miał pięć czternaście!
- Nie, Sabetha miała coś ponad cztery - do rozmowy włączyła się jej matka - cztery siedem, zgadza się? - Oczywiście nie zgadzało się. Dziewczyna miała więcej i zamierzała to zaznaczyć, ale Alinka nie dała jej dojść do słowa.
- Tylko tyle? Dziecko, to dopiero druga klasa gimnazjum, powinnaś więcej czasu poświęcać nauce. Ta dzisiejsza młodzież, tylko by przed komputerem i telewizorem siedziała! - ciotka już była w swoim żywiole. - A te telefony... Według mnie powinni używać ich tylko dorośli, po co dzieciom takie zabawki? Tylko szpanują i marnują ciężko zarobione pieniądze swoich rodziców.
- No, Alinka. nie jestem pewna, czy to takie złe, dzięki temu nie muszę się martwić o której Sabetha wraca ze szkoły, czy od razu po szkole wróci do domu... Prawda kochanie?
- Yhym. - Sabetha juz ich nie słuchała. Ciekawe co robi Jeż. Może do niego napisać? Nie... na obozie jest dopiero od wczoraj. Co to było AGC? AGM? Próbował jej wytłumaczyć na czy to polega, ale zapamiętała tylko, że jest to podobne do paintball'a, strzela się jakimiś kulkami z farbą, ma się mundur i jakąś maskę do ochrony, biega się i zabija przeciwników. Może jednak napiszę, zapytam się ilu dziś zabił, albo czy go zabili. Na pewno dzieje się tam wiele ciekawszych rzeczy niż tu.
   Już wyjęła telefon i była w połowie esemesa, gdy ten zaczął dzwonić. Nie wyświetliło się kto to, tylko numer. Dziewczyna przeprosiła i uciekła do swojego pokoju. Nie przejęła się komentarzem ciotki, czymś o niewychowanej młodzieży tych czasów... Odebrała.
- Cześć laska, wiesz jaki odpał? - Od razu rozpoznała głos Jeża. - Ludzie zajebiści, od rana jakieś sportowe fiku-miku - tak nazywali zawsze zajęcia z wuefu - a od południa, kur... s'ry, od południa w terenie. Latałem z bronią pół dnia, Wszystkich wybiliśmy, mega po prostu! Żałuj że cię nie puścili byś się uśmiała, taki koleś wszedł na drzewo, potem nie potrafił zejść, poryczał się, ale już go nie ma - Sabetha tylko się śmiała, bo historia robiła się coraz ciekawsza, a opisy przyjaciela niepowtarzalne. Dowiedziała się, że to nie jest żadne ASM, tylko ASG, że surwiwal jest jutro i że w nocy zamierzają zwiać i udać się do klubu ze striptizem, który widzieli w mieście. - A ty, wiesz że jest tu Mikal? Jest w innym budynku, z resztą nie zależało mi, żeby go spotkać... Ale Saba, jak chcesz to go zleje, wiesz za to co ci zrobił - Mikal. No tak. On też uwielbiał takie rzeczy. Jej eks. Byli ze sobą przez niecały miesiąc w zeszłym roku, ale ona nie wiedziała, że on to robił tylko dla zakładu. Była, no może nie zakochana, to za dużo, ale Mikal podobał się połowie jej klasy, więc czemu miałaby się nie zgodzić? Wiedziała, że może to być jedyna okazja w jej życiu na chłopaka, w dodatku takiego. Rozstania nie przeżywała. Była to dla niej naturalna kolej rzeczy - jak życie i śmierć.
- Nie... Jeż, nie wysilaj się, nie warto. Wiesz, że to przeszłość.- Miała lekki żal do Mikala, to jasne, ale bez przesady...
- Okej, tak tylko pomyślałam. Dobra, ja lece, mamy kolację. Odezwę się jeszcze. To telefon kumpla, swój zgubiłem. Pa.
   Rozłączył się. Eh, nie warto wracać do salonu. Dziewczyna włączyła komputer i pogrążyła się w swoim świecie - czaty, różnego rodzaju portale społecznościowe i inne, wiele jej tożsamości musiała odświeżyć, pogadać z wieloma osobami na gadu, czy skypie Osobami, które znały ją tylko z imienia, czasem nazwiska, nigdy tego jej prawdziwego.

2 komentarze:

Kornelia pisze...

piszesz tak sama dla siebie ; > ?

S. L. pisze...

tak , no jak moje wypociny kogos zainteresuja to bardzo milo , ale raczej nie mysle o nikim szczegolnym ;]