piątek, 17 grudnia 2010
w metaforach - omega 1
Stojąc na palcach na łóżku, patrzyłam przez okno. Na latające komary i pszczoły. Na kwitnącą zieleń i spadający śnieg. Na poległe anioły i wesołe, bawiące się w mafię dzieci. Wydmuchałam nos i wyrzuciłam zużytą chusteczkę higieniczną. Wtedy to właśnie, chora i pełna sprzecznych melodii byłam królową kwiatów, słońca, deszczu i śniegu. Mój pokój jak zwykle najzimniejszy ze wszystkich pomieszczeń w domu, bo powietrze cały czas dyfuzjowało przez otwarte okno. Moje okno na świat. Mówili że to dlatego jestem chora, że gdy temperatura waha się w okolicach zera nie powinnam zasypiać i budzić się z otwartym oknem. Moim oknem na świat. Jak oni, zepsuci przez wygody i ciepło mogli mi to mówić? Sama również zepsuta, potrafiłam udowodnić że nie jestem uzależniona. Mówiłam jak narkoman i alkoholik - jak będę chciała to przestanę. No i przestałam. Raz postanowiłam, dotrzymałam. Od postanowienia mija pół roku, obietnicy danej sobie nie złamałam ani razu. Właśnie dlatego nie lubiłam obietnic. Bo wiązały. Więzi wbrew powszechnym przekonaniom nie odbierały i nie ubliżały wolności jednostki czy wspólnoty, czasem więzi potrafiły ta wolność jeszcze wzmacniać. Westchnęłam, podniosłam nie do końca swoją bluzę, za duży zawsze T-shirt oraz spodnie od piżamy i poszłam się kąpać. Nie rozumiałam, dlaczego nie potrafię wyjaśnić porażki lodu w walce z ogniem. Potrafiłam wyjaśnić dlaczego chłodna logika ustępuje rozżarzonym emocjom, a umysł sercu. Ponieważ to pierwsze w obu przypadkach jest tym mądrzejszym, tym, które widzi konsekwencje nie dopuszczenia silniejszych emocji do panowania nad ciałem. Bo konsekwencją jest klęska, zmaszynowanie ludzkości. Emocje nie myślą, żyją chwilą, popełniają błędy pod wpływem wydarzeń, błędów, które potem logika z umysłem będą musiały naprawiać, gdy wyczerpane emocje opadną. Tak więc stałam, lód parował z mojej skóry, głowa nie czuła już przez logikę spływającą z włosów. Nogi chore od emocji nie mogły ustać w piekielnych emocjach. Przemyślenia na nic się jej nie zdały, utopiłam je.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz