piątek, 14 stycznia 2011

w metaforach - omega 5

Całkiem sucha, czytała książkę znajdując się 20 metrów pod wodą, bez butli z tlenem, nie do końca przytomna. Raz tylko spojrzała na przepływającego pod jej stopami wieloryba i zatraciła w zapachu ciasta morelowego. Całkiem na poważnie zaczęła się zastanawiać nad przyjęciem propozycji pracy, złożonej przez eks wspólnika, którego wrobiła 20 lat temu. Nie podejrzewała jeszcze wtedy że gaz wydzielający się z zamrożonego ekstraktu kofeinowego z domieszkami może wywołać takie drgania nastrojów. Teraz już to wiedziała, więc zamknęła 'Vouge' i wyłączyła iPoda. Nie chciała mieć problemów, pomyślała tylko zanim obezwładniła dwóch strażników i wtargnęła na imprezę charytatywną. Nie zjadła kurczaka, była uczulona na migdały z którymi był serwowany. To nie miało znaczenia - zemdlała, potem dopadły ją mrówki faraona i osiągnęła następne 3 metry wody. Z każdą porażką, każdą śmiercią i postąpieniem niezgodnie ze swoją hierarchią wartości schodziła niżej. Tego trzeciego starała się unikać tak często jak się da, bo nie chciała zatracić siebie w tej niewyobrażalnie bolesnej wyprawie. Każdego dnia, każdą godziną i w każdej sekundzie widziała jak rzeczy i osoby na których jej tak zależy, nad którymi pracowałam tak długo, w które włożyła taką ilość siebie i wysiłku upadały. Czasem przez własną niestabilność, czasem przez właśnie tą stabilność, przez to że były zbyt kruche lub z powodów zewnętrznych. To jak następował ich koniec nie miało znaczenia, wydawało się jej że jestem w stanie oddać wszystko by wyciągnąć go z tego dołka, którym jest śmierć i miejsce do którego zmierzamy potem. W jego przypadku było to piekło. Nie poszedł tam dla niej, poszedł tam za żoną, ale to nie miało znaczenia, był jej jedynym przyjacielem, jedynym prawdziwym.

3 komentarze:

lifeclock pisze...

nie masz za co, każdemu może się coś pomylić, nie mam Ci tego za złe :) :*

Inopportune pisze...

fajne blog, zapraszam do mnie. =D

H. pisze...

Bo ogólnie jest pozytywnie nastawiona do wszystkiego ; D