wtorek, 3 maja 2011

Imperium Kwadrat 1

- Nie chcę tego robić. Nie ma innego wyjścia?
- Carry, nie był to przypadkiem twój pomysł by tu przyjść i dokończyć co jest rozpoczęte? - Nie chciał się z nią kłócić, nie w jej aktualnym stanie. - Otwórz te drzwi.
- Nie, ty to zrób.
- Nie denerwuj mnie, proszę zrób to - Jack nie był zdecydowany. Można powiedzieć że był zdeterminowany zrobić to o co go ówcześnie prosiła, ale jak ujrzał łzy wypływające i skupiające się na powierzchni jej brunatnoszarych oczu uległ. Nie chciał by cierpiała, zawsze była słabsza emocjonalnie i psychicznie od niego. Zwłaszcza gdy los stawiał ich w sytuacjach jak ta. - No dobrze, kochana, nie płacz tylko. Co w takim razie według ciebie mam zrobić?
- Nie wiem, Jack, nie wiem, ale nie chcę by się im stała krzywda przez nas.
- Nie chcesz również zabić, a tych dwóch postaw nie da się połączyć - mimo że obydwoje mówili szeptem Carry nerwowo rozglądała się na boki jakby ktoś miał za chwilę przyjść i powiedzieć im że ich rozpracowali, że teraz właśnie ich nadzieje na lepsze jutro legną w gruzach. Lodowa podłoga załamuje się pod nimi i nie wypłyną na powierzchnię, zgniją zapomnieni i niechciani w jakimś imperialnym więzieniu.
- W takim razie chodźmy stąd - ponieważ po jej policzkach zaczęły spływać łzy szybko odwróciła twarz by nie zauważył tych oznak słabości. Nie łudziła się że Jack nie wie sobie sprawy z jej łez, ale jednak nie chciała by je oglądał.
Jack westchnął, odwrócił się od drzwi i zaczęli iść przed siebie, zmierzając do wybitego okna.  Obydwoje zdawali sobie sprawę co dzieje się za zamkniętymi drzwiami od których dystansował ich każdy kolejny krok. Ludzie bez nadziei, tępo wpatrujący się w niesprecyzowany punkt, nieskupiający wzroku, albo z kolei ogarnięcia szaleńczymi myślami. Myślami wywołanymi różnymi chorobami psychicznymi, które obecne były u wielu więźniów i tych, którzy właśnie za nie byli pojmani i u tych, u których pojawiły się przez lata, które spędzili w zamknięciu sam na sam, ze swoimi myślami. Niektórzy od czasu do czasu zanosili się szaleńczym śmiechem, inni rozdrapywali przez sen rany. Wielu nie potrafiło już odróżnić snu od jawy, to było chyba najgorsze, gdy ktoś zabijał się lub współtowarzyszy trwając w jakimś chorym półśnie. Dla niektórych śmierć była utęsknionym luksusem, inni mimo swojej obecnej sytuacji i braku nadziei gardzili takim rozwiązaniem sprawy.
Wyszli przez okno na mróz i padający śnieg. Byli ciepło ubrani jak i przyzwyczajeni do temperatur zarówno bliskich czterdziestu stopniom i minus dwudziestu, jednak Carry wstrząsnął dreszcz. Śnieg przypominał jej o dniach spędzanych z matką w dzieciństwie, jeszcze przed tym jak zostali zdradzeni i zdani na łaskę losu. Siadały razem na łóżku i czytały książki na głos, jak była mała tylko przez matkę, potem jak nauczyła się czytać również przez nią. Robiły sobie gorące kakao lub herbatę i spędzały tak mroźne popołudnia i wieczory. Uśmiechnęła się do swojego brata.
- Co powiesz na kubek gorącej czekolady? - zapytała się siląc na jako tako beztroski ton.
- Nie odmówiłbym - odparł zrezygnowanym głosem. Spojrzała na niego. Szedł pogrążony w swoich myślach, ale gdy zauważył że się w niego wpatruje odwzajemnił spojrzenie. - Co?
- Jak tak myślisz jesteś bardzo podobny do ojca - o dziwo nie załamał się jej głos, nawet słabo się uśmiechnęła.
- Będzie dobrze, kochana, musi być - gdy była zdenerwowana albo na emocjonalnej huśtawce mówił do niej kochana, co ją uspokajało. Działało nawet w naprawdę paskudnych sytuacjach.

4 komentarze:

nofound pisze...

jak zawsze świetne :)

judie pisze...

doobrze! ;) jak zwykle zresztą. ;>

Zemigrowany pisze...

Nie wiem, czy takie stwierdzenia typu "można powiedzieć" albo "o dziwo" pasują do narracji trzecioosobowej... Wg mnie nie :)

Fajnie to ujmujesz wszystko, ale zdanie:
"Ludzie bez nadziei tępo wpatrujący się w niesprecyzowany punkt, nieskupiający wzroku, albo z kolei ogarnięcia szaleńczymi myślami wywołanymi różnymi chorobami psychicznymi które obecne były u wielu więźniów i tych którzy właśnie za nie byli pojmani i u tych u których pojawiły się przez lata które spędzili w zamknięciu sam na sam ze swoimi myślami. "
jest stanowczo za długie i zbyt poplątane, m.in przez interpunkcję :P

Pozdrawiam gorąco :)

irieirieirie pisze...

genialne !