niedziela, 26 czerwca 2011

rozmowy prowadzone przypadkiem, wracając o 4 nad ranem do domu, mijając ludzi, dla których dzień jeszcze się nie skończył, witając tych, dla których dopiero się on zaczął.

- Witaj.
Odpowiedzi nie otrzymał. Nie spodziewał się jej. Nie zatrzymała się, on poszedł za nią.
- Wracam z pracy tą drogą. Mijam cię codziennie. Codziennie o tej samej porze, w tym samym miejscu. Nie wydaje ci się to dziwne?
Nie odwróciła głowy. Szła dalej, nie przyspieszała, nie zwalniała.
- Masz ogień?
Wyciągnął paczkę. Slimy, damskie.
- Chcesz jednego? Wiem, że palisz.
Westchnęła.
- Przynajmniej jakiś odgłos wydałaś, dałaś znać że zauważyłaś, że za tobą idę, chociaż coś.
Szła dalej. Nie mówił już nic więcej. Szli dalej. Nie rozmawiali.

2 komentarze:

Zemigrowany pisze...

I tyle...

S. L. pisze...

Nienajlepsze, za to prawie prawdziwe:)